W KościeleW roku liturgicznym

Boże Narodzenie okiem biblisty (II)

fot. Agnieszka Bugała

Ciąg dalszy rozmowy dla oławskiego „Głosu Apostołów” prowadzą ks. Janusz Gorczyca i Piotr Wróbel.


Redakcja: – Co jeszcze badania naukowe korygują w naszym wyobrażeniu o narodzeniu Pana Jezusa?

Ks. M. Rosik: – W Ewangelii Mateusza czytamy: „Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie” (Mt 1,18-19). Większość z nas myśli tak: skoro nie mieszkali razem, to byli narzeczonymi. I powinni mieć dziecko dopiero po zamieszkaniu razem. Kluczowe jest tu jednak słowo „po zaślubinach”, czyli już po ślubie, ale „wpierw nim zamieszkali razem”. Dalej przecież w tejże Ewangelii czytamy, że anioł Pański mówi o Maryi już jako o „Małżonce” Józefa: „Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (w.20).

Chodzi o to, że w judaizmie młoda para najpierw podpisywała kontrakt małżeński i od tego momentu byli już legalnym małżeństwem. Ale nie mieszkali jeszcze ze sobą. Mężczyzna miał rok na przygotowanie hucznego wesela. A trzeba wiedzieć, że wesela trwały siedem dni. Dopiero wtedy następowało uroczyste przeprowadzenie młodej małżonki do domu jej męża.

Redakcja: – Na czym więc polegał dylemat Józefa?

Na tym, że mogła się zrodzić w nim myśl o zdradzie. Chciał zapewne wręczyć Maryi list rozwodowy. W wielu opracowaniach czytamy, że Maryi groziło ukamienowanie za to, że była w ciąży, ale to nieprawda. Prawo żydowskie mówiło co prawda, że kobietę cudzołożną można ukamienować, jednak pod warunkiem, że mamy na to dwóch męskich świadków. Świadectwo kobiet i dzieci się nie liczyło. Jest rzeczą oczywistą, że w przypadku Maryi żadnych świadków poczęcia Jezusa nie mogło być. Na szczęście Pan Bóg zainterweniował w całą sytuację i Józef zmienił decyzję.

Redakcja: – Dlaczego Ewangelista tak bardzo podkreśla prawość Józefa?

W tamtych czasach listy rozwodowe wręczano w obecności przynajmniej dwóch męskich świadków w synagodze. Tymczasem Józef chciał to zrobić potajemnie, czyli napisać, wręczyć go Maryi i odesłać do mężczyzny, który jest naturalnym ojcem dziecka. Gdyby to zrobił publicznie, Maryja mogłaby zostać napiętnowana przez mieszkańców Nazaretu.

Redakcja: – Sporo o okolicznościach narodzin Jezusa mówią apokryfy – starożytne pisma żydowskie i chrześcijańskie, które nie weszły do kanonu ksiąg biblijnych.

Ks. M. Rosik: – To prawda. Można tam przeczytać, na przykład, że Józef, gdy poślubiał Maryję, był wdowcem. Szacuje się, że Maryja poślubiając Józefa miała ok. czternastu lat, a on około czterdziestu. Dlatego Jakub, wspominany w Ewangeliach jako brat Jezusa, miałby być synem Józefa z pierwszego małżeństwa…

Redakcja: A, czy są biblijne przesłanki za wykluczeniem istnienia rodzeństwa Jezusa?

Ks. M. Rosik: Dla mnie przekonująco o tym świadczy wydarzenie pod krzyżem. Żydowskie prawo mówiło, że gdy kobieta nie ma już męża, a umiera też najstarszy jej syn, który po śmierci ojca piastował rolę najważniejszej osoby w rodzinie, to jego rolę przejmował następny po nim syn wdowy. Gdyby więc Jezus miał rodzonego brata, to rolę opiekuna Maryi nie musiałby przejmować św. Jan.

Redakcja: – O rzezi niewiniątek wspomina tylko Ewangelista Mateusz. Trochę to podejrzane…

Ks. M. Rosik: – To prawda i nie ma też pozabiblijnych źródeł wspominających o tym wydarzeniu, co z historycznego punktu widzenia jest dość kłopotliwe. Może więc w ogóle takie zdarzenie nie miało miejsca.

Redakcja: – Skoro Biblia jest pismem natchnionym, to jaka jest wartość opowieści o rzezi niewiniątek?

Ks. M. Rosik: – Wartość jest teologiczna… Ale przypomnijmy pewną ogólną zasadę interpretacyjną Biblii: jest ona nieomylna i bezbłędna w kwestiach wiary i moralności. We wszystkich innych sprawach nie posiada ona tej klauzuli. W Piśmie Świętym spotykamy się z błędami natury historycznej, geograficznej, astronomicznej itd. Prawda Pisma Świętego polega na nieomylności jedynie w dwóch sprawach: wiary i moralności.

Rzeź niewiniątek opisuje św. Mateusz. Był z pochodzenia Żydem i co najważniejsze, pisał swoją Ewangelię do chrześcijan wywodzących się z judaizmu. A wiadomo, że dla Żydów najważniejszą postacią Starego Testamentu jest Mojżesz, bo wyprowadził ich z Egiptu, gdzie cierpieli w niewoli. Mateusz miał więc za cel ukazanie Jezusa Chrystusa jako drugiego Mojżesza. Skoro więc po narodzinach Mojżesza Egipcjanie dokonali rzezi pierworodnych chłopców w wieku do lat dwóch, to i narodzinom Jezusa musiała towarzyszyć taka tragedia. Zabieg taki zastosował też ewangelista w konstrukcji innych ważnych wydarzeń z życia Jezusa: Mojżesz dał Pięcioksiąg – Jezus daje pięć mów (nowy Pięcioksiąg). Mojżesz dał narodowi Dekalog otrzymany na Górze Synaj – Jezus dał nowe prawo na Górze Błogosławieństw, jakim jest przykazanie miłości.

 

Redakcja: – Czy Jezus chodził do szkoły?

Ks. M. Rosik: – O tym, że Jezus znał język hebrajski świadczy fragment Ewangelii Łukasza, gdzie opisana jest wizyta Jezusa w synagodze w Nazarecie; tam czytał po hebrajsku Księgę Izajasza, a później ją wyjaśniał po aramejsku. To sugeruje, że zapewne chodził do szkoły.

W wieku od lat pięciu do dwunastu. Była do szkoła przysynagogalna w Nazarecie. Mieściła się niedaleko domu Maryi i Józefa. Obecnie stoi tam niewielki kościół przekształcony z dawnej synagogi. Edukacja była tylko dla chłopców. Od piątego do dziesiątego roku życia uczyli się Tory – Pięcioksięgu. Od dziesiątego do dwunastego – poznawali tzw. tradycję ustną. Potem następowała bar micwa, czyli wprowadzenie w dojrzałość. Od tego czasu chłopiec mógł czytać Torę w synagodze, stając się „synem przykazania”. Obowiązywały go wszystkie sześćset trzynaście przykazań zapisanych w Torze.

Redakcja: – Wszystko, co Ksiądz mówi kłóci się z naszym wyobrażeniem o biednej Rodzinie Józefa, Maryi i Jezusa…

Ks. M. Rosik: – Przekonanie o biednej Rodzinie wzięło się stąd, że Jezus urodził się w bardzo nędznych warunkach. Ale stało się tak tylko dlatego, że Józef i Maryja byli w podróży. Józef nie był biednym człowiekiem. Zwróćmy uwagę na przykład na to, że w Kanie Galilejskiej były kamienne stągwie do żydowskich oczyszczeń. Musiały być duże, bo w nich musiał się zanurzyć cały człowiek. Stągwie służyły jedynie ludziom ubogim. Bogatsi Żydzi mieli mykwy, czyli niewielkie baseny usytuowane w domowych piwnicach. Na mykwę, gdzie była doprowadzana i odprowadzana woda, mogli pozwolić sobie tylko zamożni ludzie. W domu Józefa była mykwa.

Redakcja: – A jaką mamy pewność, że dom w Nazarecie jest faktycznie domem św. Józefa?

Ks. M. Rosik: – Wskazuje na niego tradycja chrześcijańska od II w. Już w II wieku po Chrystusie znajdująca się tam mykwa została przekształcona na basen chrzcielny, o czym świadczą inskrypcje i rysunki tam umieszczone. Badania archeologiczne potwierdzaną, że od II wieku udzielano tam chrztów. Mówimy tu jednak o bardzo dużym prawdopodobieństwie, a nie o stuprocentowej pewności.

Redakcja: – Ale za ubóstwem rodziców Jezusa ma też świadczyć ofiarowanie za Niego w świątyni gołąbków i synogarlic.

Ks. M. Rosik: – Prawo nazywa ją ofiarą ubogich, ale w praktyce wszyscy taką składali.

Redakcja: – Za tym, że Józef nie był taki biedny może też świadczyć to, że został opiekunem Maryi. Wybrali go – wg apokryfów – świątynni opiekunowie Maryi i pewnie też dlatego, że dawał jakieś materialne zabezpieczanie.

Ks. M. Rosik: – Tak. Apokryfy mówią też o tym, że Józef budował w Seforis amfiteatr, którego pozostałości zachowały się do naszych czasów. To również świadczyłoby o tym, że był człowiekiem względnie bogatym; miał pracę w dużym mieście, był zatrudniony przez Rzymian i od nich brał zapłatę.

Share: