II NIEDZIELA WIELKANOCNA C

(03.-4.2016)
Pocałunek nawrócenia
Pewnej nocy w 1887 roku we Francji dokonano potrójnego morderstwa. Sprawcą był niejaki Pranzini. Wydarzeniem żył cały kraj, a o braku żalu i skruchy zbrodniarza pisano we wszystkich gazetach. Jedną z rozmów o tej poruszającej historii usłyszała Teresa Martin. Miała wtedy czternaście lat i od kilku miesięcy przygotowywała się do poproszenia taty o zgodę na wstąpienie do klasztoru. Modliła się w wielu intencjach, wynagradzając Sercu Jezusa uchybienia i brak miłości. Gdy usłyszała o Pranzinim zrozumiała w lot, że wszystko wskazuje na to, że skazany na śmierć umrze bez okazania żalu w sercu i tym samym trafi do piekła. Wiara Teresy już wtedy paliła się w sercu pragnieniem „wyrywania grzeszników z wiecznych płomieni zła”. Nie znała Pranziniego, usłyszała jego historię i ruszyła z orężem modlitwy do walki o jego duszę. Wykorzystała w tym celu wszystkie dostępne jej środki.
W „Dziejach duszy” pisze: „Mając świadomość, że sama z siebie nic nie mogę, ofiarowałam Dobremu Bogu wszelkie nieskończone zasługi Naszego Pana, skarby Kościoła Świętego, wreszcie poprosiłam Celinę, by zamówiła Mszę św. w moich intencjach, sama bowiem nie śmiałam tego uczynić w obawie, aby nie być zmuszona do przyznania się, że to za Pranziniego, wielkiego zbrodniarza”. W głębi serca Teresa czuła, że jej pragnienia i modlitwy zostaną wysłuchane, ale powierzając Pranziniego odwoływała się do nieskończonego miłosierdzia Jezusa i … poprosiła o znak, który miałby w przyszłości dodać jej odwagi w modlitwie za grzeszników. Wierzyła, że Bóg wybaczy Pranziniemu nawet wtedy, gdy ten nie wyspowiada się i nie okaże publicznie skruchy, jednak pragnęła znaku dla pociechy własnego serca. Teresa, już wtedy, była wśród błogosławionych, którzy „nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29) prawdziwym diamentem. Wierzyła Bogu całkowicie. W „La Croix” wydanym następnego dnia po egzekucji przeczytała, że „Pranzini bez spowiedzi wstąpił na szafot i już przygotowywano go do włożenia głowy w otwór, gdy nagle, niespodziewanie odwrócił się, chwycił krucyfiks i trzy razy ucałował święte rany” serce Teresy zadrżało. Ogarnęło ją wzruszenie tak wielkie, że zapłakana pobiegła dziękować w ukryciu.