Sen Maryi (20.12.2020)

Oto współczesna irlandzka legenda. Maryja opowiada mężowi swój sen: „Miałam sen, Józefie. Nie rozumiem go do końca, ale wiem, że był o urodzinach naszego Syna. Ludzie przygotowywali się do nich cztery tygodnie. Dekorowali domy i kupowali nowe rzeczy. Przygotowywali dziesiątki prezentów. Ale – co dziwne – prezenty nie były dla naszego Syna. Owijali je w kolorowy papier, przewiązywali złotymi wstążkami i składali pod drzewkiem ozdobionym światłami. Wszystko wyglądało tak cudownie. Wszyscy się uśmiechali i byli szczęśliwi. Byli tak podekscytowani prezentami. Wręczali je sobie wzajemnie. Ale wiesz, Józefie, nic nie podarowali naszemu Synowi. Nie pomyśleli o Nim. Nawet nie wspomnieli Jego imienia. Czy nie wydaje Ci się dziwne, obchodzić czyjeś urodziny i zupełnie nie zwracać na niego uwagi? Wszyscy byli radośni, a mnie chciało się płakać. I Jezus też był smutny. Całe szczęście, że to był tylko sen”.
„Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,35) – usłyszała Maryja od Bożego posłańca. Wciąż mamy szansę, by sen Maryi pozostał jedynie mrzonką z pogranicza koszmarów. Wcale nie musi się spełnić. Kto z pokorą rozpoznał w bezbronnym Niemowlęciu wszechmocnego Syna Bożego, ten ocalił w sobie Boże Narodzenie.