Niedziela ze Słowem

Spowiedź Zacheusza (03.11.2019)

Wspinający się na drzewo celnik to postać nieco komiczna, a całe opowiadanie o nim tchnie nutą delikatnego humoru. Jednak odmiana życia, której doświadczył przy spotkaniu z Jezusem, była jak najbardziej poważna. Mówiąc krótko, Zacheusz wyspowiadał się swoim postępowaniem. Zdanie warunkowe „jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem” (Łk 19,8) świadczy o jego świadomej autorefleksji, czyli rachunku sumienia. Decyzja, by aż poczwórnie wynagrodzić wyrządzoną innym krzywdę, świadczy o wielkości żalu, jaki pojawił się wskutek uświadomienia winy. Natomiast już samo pragnienie by ujrzeć Jezusa to nic innego jak postanowienie poprawy jakości życia moralnego. Swą szczerą spowiedź Zacheusz zaczyna od wyznania: „Panie…”. Imponujące wydaje się jego zadośćuczynienie: połowa majątku rozdana ubogim. Wszystkie pięć warunków dobrej spowiedzi jak na dłoni.

Wspinający się na drzewo celnik spełnił je jeszcze zanim Jezus ustanowił sakrament pojednania. I właśnie dlatego doświadczył tych samych owoców, jakimi cieszy się każdy nawracający się przy kratach konfesjonału grzesznik. Chodzi o zbawienie („dziś zbawienie stało się udziałem tego domu”), więź z Bogiem („muszę zatrzymać się w twoim domu”) i radość („przyjął Go rozradowany”).

Według niektórych Imię Zacheusz z języka hebrajskiego oznacza tyle co „Bóg pamięta”. Tak, jak pamiętał o Zacheuszu, pamięta o każdym z nas. Pragnie zamieszkać w nas, jak zamieszkał w domu Zacheusza. A jest to możliwe dzięki sakramentowi pojednania, który uwalnia nasze serca do pełnego przeżywania Eucharystii i najściślejszego – jak to tylko możliwe na ziemi – zjednoczenia z Tym, który przyszedł szukać i ocalić to, co zginęło.

Share: